Dla większości z nas kwintesencją miłości jest właśnie przywiązanie i wydawać by się mogło, że jedno bez drugiego nie istnieje. „Miłość aż po grób”, „Póki śmierć nas nie rozłączy”.

W jodze, koncepcja braku przywiązania Vairagya, dystansu, braku posiadania to kluczowa praktyka duchowa, która ma nam pomóc wzrastać na ścieżce duchowej, prowadzić do wolności oraz wyzwolenia. W języku Sanskryckim Vairagya oznacza „vi” – bez i „raga” -namiętność/przywiązanie, czyli brak przywiązania. Przekładając tą fundamentalną koncepcję jogi na miłość, Vairagya oznacza kochać bez przywiązania.

Jak kultywować brak przywiązania w miłości, jeśli dla nas ludzi, miłość to przestrzeń dla ognia, namiętności, pasji, tęsknoty, zazdrości i silnego przywiązania, aż po grób? Gdy kochamy, nie wyobrażamy sobie życia bez tej drugiej osoby, a co dopiero pozwolić tej drugiej osobie doświadczać miłości z kimś innym, poza nami? Innymi słowy, kochając, chcemy posiadać, zawłaszczać drugą osobę. Pytanie więc, czy to, aby na pewno miłość?

DWIE POŁÓWKI JABŁKA – KONCEPCJA PROWADZĄCA DO CIERPIENIA

Niejednokrotnie traktujemy miłość jako drogę do wypełnienia pustki, braków w sobie samych. Czy taka miłość może prowadzić do spełnienia? Czy uczucie, któremu przyświeca taki cel, na pewno jest miłością? Bo, czy miłość, może wypływać z egoizmu i desperacji? Czy źródłem tak czystego uczucia, jakim jest miłość może być brak?

Pamiętajmy, że ta druga połówka to odrębna istota, która choć na początku może nas uzupełniać, bo jej kształt idealnie pasuje do naszej wewnętrznej wyrwy, z czasem ten idealnie dopełniający nas kształt może ulec zmianie. Czas, wydarzenia zmieniają nas każdego dnia, bo codziennie doświadczamy czegoś nowego. Nie ma takich samych poranków, takich samych wieczorów, dni i nocy. Choć mamy swoje rutyny i rytuały, życie i tak lepi jak w plastelinie, co chce. Co noc śnimy o czymś innym. Co rano zjadamy ten sam omlet, ale jajka pochodzą od innej kury, albo nawet dwóch kur. W ciągu dnia, niejednokrotnie zmieniamy plany, bo coś się wydarza. Nawet wschody i zachody słońca, choć to te same, powtarzające się zjawiska, bywają piękne w swej różnorodności. Tak samo i my, nie jesteśmy tacy jak wczoraj, a jutro nie wiemy jacy będziemy i czy będziemy w ogóle. Koncepcja drugiej połówki jest więc bardzo ryzykowna i może prowadzić do frustracji, emocjonalnego cierpienia, osamotnienia. Prawda jest taka, że nikt i nic nie może nas uzupełnić, bo my już jesteśmy kompletni. A wyrwa, którą czujemy, to nie kategoria, ani miara do poszukiwania miłości. To wyrwa, którą musimy wypełnić sami, sobą, a nie drugą osobą. Bo czy chcemy tak ryzykować? Poszukiwać drugiej połówki przy takiej zmienności życia?

MIŁOSNE PRZYWIĄZANIE W SZTUCE

Sztuka, która jest z nami od lat szkolnych do teraz, nie pomaga nam w praktykowaniu miłości bez przywiązania. Od najmłodszych lat patrząc na obrazy, czytając poezję, słuchając muzyki, dowiadujemy się, że miłość to przywiązanie, a co gorsze, zabójcze przywiązanie.

W literaturze przywiązanie wiedzie kochanków ku tragedii – Anna Karenina (Lew Tołstoj) rzuca się pod pociąg, Romeo i Julia (William Shakespeare) wypijają truciznę i umierają w objęciach miłości i śmierci. Ophelia na obrazie John Everett Millais tonie w przywiązaniu do Hamleta. Nawet silna Kleopatra wolała umrzeć niż żyć bez ukochanego (obraz „Śmierć Kleopatry” Jean-André Rixens). Obsesyjną miłość wyrzeźbił Antonio Canova przedstawiając Psyche w ramionach Kupidyna. Jest tego więcej. Tak naprawdę sztuka opływa w przywiązaniu, zazdrości, obsesji, zabójczej miłości, w której kochankowie są skłonni poświęcić wszystko, nawet swoje życie, by być razem.

Jak więc przetransformować się z takiego ekstremum do braku przywiązania?

Na szczęście są również oświeceni poeci, którzy sięgnęli czystej, najwyższej miłości. Miłości wolnej od przywiązania, oczekiwań, miłości bezwarunkowej, Boskiej. Jednym z nim jest Dżalaluddin Rumi, który pisał o miłości:

„Twoje zadanie nie polega na szukaniu miłości, ale zaledwie na szukaniu i znajdowaniu wszelkich barier w sobie, które przeciwko miłości wzniosłeś.”

Innymi słowy, żeby móc kochać bezwarunkowo, bez przywiązania, musimy znieść wszystkie bariery, które stoją nam na drodze, ku takiej miłości. Jakie to są bariery? Jakie wyzwania?

MIŁOŚĆ I CZAS

Spróbujmy spojrzeć na przywiązanie w miłości, przez pryzmat czasu. Takie przyjrzenie się trudnościom i wyzwaniom, na linii czasu, może nam pomóc zrozumieć czym jest Vairagya w miłości.

PRZESZŁOŚĆ

Każdy z nas ma swoją przeszłość, swoje doświadczenia, swoje traumy, smutki i radości, dom w którym zostaliśmy wychowani, ludzi, którzy nas otaczali, inną edukację, inne dzieciństwo, inne warunki życia. Choć w początkowej fazie miłości jesteśmy zakochani i trwamy w tu i teraz, odurzeni miłością jak narkotykiem, z czasem, gdy poziom hormonów normuje się i wychodzimy z tego chemicznego otumanienia, do związku, często nieproszona, wchodzi przeszłość.

Tak jak pierwszą fazę nazwałabym czystą fascynacją, tak drugą ciężką konfrontacją. Dlaczego? Dochodzi bowiem do zderzenia przeszłości naszej i tej drugiej osoby. Przeszłość nas ukształtowała, wdrukowała nam pewne schematy, ograniczenia, nawyki, sposób postrzegania świata, ale także oczekiwania. Produktem naszej przeszłości są między innymi oczekiwania i to może zdecydowanie utrudnić nam praktykę miłości bez przywiązania.

Jako ludzie lubimy oczekiwać, a jeszcze bardziej pożądamy spełnień tych oczekiwań. Choć oczekiwania są wytworem przeszłości, zahaczają o przyszłość, sprawiając, że w tej fazie nie potrafimy już być tu i teraz, a przebywanie ze sobą to już nie ekstatyczno-narkotyczny ciąg, ale wyzwanie.

To czego oczekujemy lokujemy w przyszłości. Posunę się więc do stwierdzenia, że przyszłość, to największy wróg kultywowania i praktykowania miłości bez przywiązania. Zajrzyjmy więc tam, do przyszłości.

PRZYSZŁOŚĆ

Jeśli przyszłość, to królestwo naszych oczekiwań, najskuteczniej byłoby wyeliminować tą strefę czasową z praktykowania prawdziwej miłości, miłości bez przywiązania. Dla wielu z nas jest to zwyczajnie niemożliwe. Zakochując się, mówimy, że budujemy przyszłość z tą drugą osobą. Przed oczekiwaniami podążają plany. Planujemy wspólne podróże, ślub, kupno domu, psa, samochodu, planujemy potomstwo. Oczekiwania i plany to wyznaczniki ludzkiej miłości, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Uczucie drugiej osoby, mierzymy jej gotowością i zaangażowaniem we wspólne planowanie. Prawda jest jednak taka, że przyszłości nie ma. Czy jesteś w stanie przewidzieć co wydarzy się za pięć minut, za godzinę, jutro? Jeśli chodzi o czas, nie masz go za wiele, masz tylko tą sekundę. Ile masz pieniędzy? Tyle co na koncie, w majątku i w portfelu. To co zarobisz, lub możesz zarobić, to co kupisz, tego jeszcze fizycznie nie masz. Mało tego, to co masz teraz, w tej sekundzie, jutro możesz stracić.

Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy nasza ukochana, ukochany będą z nami jutro, za rok, za kilka lat, do starości. Tego nie wiemy. Nie wiemy też, czy my przy nich wytrwamy. Co, gdybyśmy odpuścili, ofiarowali tej miłości wolność, poprzez uwolnienie od czasu? Bo czy tylko trwanie przy sobie fizycznie, dzielenie tego samego domu, wspólne planowanie pozwala na kultywowanie i pielęgnowanie miłości?

TERAŹNIEJSZOŚĆ

To ta strefa czasu, w której nie potrafimy bywać w miłości. Dlatego zostawiłam ją na koniec. Dlaczego nie potrafimy kochać w tu i teraz? Bo tkwimy w przyszłości, a oczekiwania i plany kreują lęk przed ich niespełnieniem.

Miłość bez przywiązania, miłość tu i teraz, bez warunkowania tego uczucia przyszłością, to najwyższa forma miłości, jedyna, czysta i Boska. Taka miłość nie jest uwarunkowana żadnymi zewnętrznymi okolicznościami. Taka miłość jest wieczna, bo nie zależy od drugiej osoby. Nawet jeśli, ta osoba postanowi nas opuścić, nadal możemy kultywować tą miłość, bo jej miejsce jest w naszym sercu, nie w przyszłości, nie w domu, który razem wybudowaliśmy. Ta miłość nie tkwi też w przeszłości, w podróżach, które wspólnie odbyliśmy, we wspólnym wychowywaniu dzieci, wspomnieniach spędzonych razem chwil. Ta miłość jest z nami tu i teraz, żyje i napełnia nas życiem. Zatrać się w tej miłości tu i teraz, rozpuść w niej swoje ego, poczuj, że możesz kochać, tą osobę nawet jeśli ona odejdzie, jeśli ty odejdziesz, bo ta miłość jest Twoja, pełna i czysta.

Gdy dosięgniesz takiej miłości, jesteś szczęściarzem. I pamiętaj, choć dla ułatwienia zrozumienia praktykowania miłości bez przywiązania, umieściłam miłość w różnych strefach czasowych, tak naprawdę miłość jest ponadczasowa, trwa w tej sekundzie, nawet nie w minucie, niezależnie od okoliczności, niezależnie od działań i wyborów innych osób. To Ty, tylko Ty decydujesz czy kochasz. Posiadanie, plany, oczekiwania to tylko iluzja, a miłość jest prawdą, nie iluzją. Kochając bez tej iluzji, pozbędziesz się ciężaru, który zatruwa Twoją zdolność kochania, będziesz wolny, wolna od cierpienia.

Nie bez powodu jako okładkę tego artykułu wykorzystałam obraz wspaniałego malarza, który porusza trudne aspekty naszej egzystencji – Krzysztof Powałka „Białe plamy”. Na obrazie widzimy parę, ich głowy umieszczone w klatkach. Przywiązanie, oczekiwania, zazdrość, tkwienie w przyszłości, izoluje tych dwóch kochanków od siebie. A to wszystko tkwi w ich umyśle, głowie, ego. Poza klatkami, błękitne kolibry symbolizują wolność, miłość bez przywiązania i prawdziwe, boskie połączenie, tych dwojga. Warto wyprowadzić miłość na wolność.

MOJA OSOBISTA PODRÓŻ KU MIŁOŚCI BEZ PRZYWIĄZANIA

Jako joginka i nauczycielka Tantry ja również, tak jak Ty nadal się uczę. To, że kroczę ścieżką duchową, znam szereg technik duchowych, nie czyni mnie silniejszą w obliczu prawdziwej miłości. Jestem w drodze, w podróży. Miłość jakiej doświadczam, jej słodko-gorzki aspekt, prowadzi mnie dolinami. W tej podróży czasem ciernie ranią moje nogi, siarczysty mróz spowalnia krew, ale jest też słońce, które ogrzewa, wiatr który przynosi ulgę podczas upałów i letni deszcz, który poi moją spragnioną duszę. W praktykowaniu miłości bez przywiązania zaznasz wszystkiego, jak w prawdziwej podróży, ale na końcu drogi, poczujesz całym sobą, że było warto. Niejednokrotnie moje ego nawołuje mnie do ucieczki, chcę odejść, zrezygnować, wznieść ścianę, przez którą nie przedrze się żaden ból. Moje otoczenie mówi „Nie idź tam, to Cię zrani” „To nie ma przyszłości”. Każdego dnia walczę z pokusą zaplanowania naszego następnego spotkania, by poczuć się bezpiecznie, tak naprawdę tylko iluzorycznie. Na samą myśl jego, w ramionach innej, oblewa mnie zimny pot i gardło drętwieje ze strachu. Praktyka duchowa pomaga, wspiera mnie, zaprowadza mnie do domu i do tu i teraz, gdzie praktykowanie miłości bez przywiązania staje się znośne, ale nadal trudne. Niemniej wierzę, że miłość ta prawdziwa, jest jedyna, pochodzi od Boga, a jeśli pochodzi od Boga powinna być wolna od przywiązania.

Czyż najwyższym gestem miłości, nie powinno być pragnienie, by ta druga osoba, którą kochamy, była szczęśliwa, z nami czy bez nas?